Skip to main content

Życzenia dla wszystkich Mam i domowa panna cotta z borówkami

*  *  *

Mam to szczęście, że mieszkamy w domu jednorodzinnym i Mamę mamy zawsze blisko. Prawdopodobnie moja praca nie miałaby charakteru wolnego zawodu, gdyby nie pomoc w dużej mierze mojej Mamy – szczególnie w tym początkowym okresie życia naszej córki. Kiedyś, pracując jeszcze w kieracie korporacyjnym ze smutkiem przyglądałam się moim starszym koleżankom, które wówczas były już młodymi mamami. Zazwyczaj rano, tuż przed pracą, w pracowniczej kuchni przy zasypywanej kawie, dzieliły się ze łzami w oczach swoimi opowieściami o bataliach, jakie musiały staczać przy codziennym odwożeniu dzieci do żłobka. Płacz, niezliczona ilość buziaków na pożegnanie i ten wzrok – kiedy Mamo po mnie przyjdziesz? Wówczas obiecałam sobie, że nawet jak życie zmusi nas do zaciśnięcia pasa, to przez pierwsze lata będę z moją córką w domu. Tak jak czyniła to nasza Mama, wiążąc ledwo koniec z końcem. Teraz już wiem, co oznacza ślęczenie do później nocy i poprawianie swojej pracy, której nie udało się dokończyć między jednym praniem, odwożeniem do przedszkola, zawożeniem na dodatkowe zajęcia, czy układaniem klocków lego. I gdy po całym dniu gotowania, moja córka patrzy na mnie tymi swoimi dużymi, pięknymi, niebieskimi oczami i prosi o wspólne upieczenie babeczek truskawkowych, to upiekę je z nią z największą przyjemnością! Dzieci to najpiękniejszy dar, a bycie Mamą to piękna podróż i pomimo swoich trudności, najpiękniejsza jaką dano nam podążać. Na koniec życzę Wam – wszystkim Mamom, takiego wsparcia jakiego ja doświadczam codziennie od swojej Mamy :*

Skład:

(przepis na 6-8 porcji)

500 ml mleka

500 ml śmietanki 36 %

100 g cukru

1 laska wanilii (opcjonalnie)

4 łyżeczki żelatyny w proszku + 3 łyżki wrzątku

ok. 300 g borówek + 1 łyżka żelatyny rozpuszczona we odrobinie wrzątku

A oto jak to zrobić:

  1. Umyte borówki podsmażamy w garnuszku z odrobiną cukru. Odstawiamy z ognia i blendujemy na gładką masę – dzielimy na połowę, do jednej dodajemy rozpuszczoną we wrzątku żelatynę. Tak przygotowaną konfiturę rozlewamy na dno kokilek/ filiżanek. Wstawiamy do lodówki na min. 1 godzinę, aż masa stężeje.
  2. Do rondelka wlewamy śmietankę i mleko. Dodajemy cukier i laskę wanilii. Całość podgrzewamy mieszając, aż cukier się rozpuści. Laskę wanilii wyjmujemy, nacinamy i wyjmujemy ziarenka, które dodajemy do mleka. Żelatynę rozpuszczamy w odrobinie wrzątku do otrzymania jednolitej masy, następnie dodajemy łyżkę mieszanki mlecznej i całość dokładnie mieszamy. Łączymy z resztą mleka i śmietanki. Na końcu dolewamy przez sito drugą połowę zblendowanych borówek. Przelewamy do schłodzonych kokilek / filiżanek. Odstawiamy do wystudzenia, najlepiej na całą noc do lodówki.

 

Komentarz: Aby ułatwić wysunięcie deseru z kokilek / filiżanek, musimy na chwilę zanurzyć je we wrzątku.

 

36 Odpowiedzi do “Życzenia dla wszystkich Mam i domowa panna cotta z borówkami”

  1. Zosieńko piękny tekst – pisz proszę częściej i więcej. Jesteś bardzo wrażliwą osobą i chociaż Cię nie znam… to mam poczucie, że jesteś mi bliska…
    dziękuję!

    • Droga Maniu, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy Twoja wiadomość… pisanie, nigdy nie należało do moich mocnych stron – zawsze wolałam kontakt bezpośredni :-) Tym bardziej Ci dziękuję :*

  2. Zosiu, chyba chciałaś napisać, że mieszkasz w domu wielopokoleniowym skoro z Mamą :)

  3. Dobrze że masz takie wsparcie i potrafisz je docenić.
    PS. Dlaczego masa śmietankowo-mleczna na taki kolor?

    • Ulu, bo do mamy dodałam zmiksowane borówki – ale nie trzeba :-) Pozdrawiam ciepło!

  4. Zosiu, bardzo wzruszający tekst. ☺ Zanim urodziłam swoją córkę, pomyślałam dokładnie to co Ty. Choćby nie wiem ile mnie to kosztowało (utrata pracy, mniejsze dochody, dłuższą przerwa w zatrudnieniu itp) zostaję z Hanią przez jej pierwsze latka życia. I okazało się, że wyszło nam to na dobre. Po jakimś czasie znalazłam fajniejszą prace, a potem założyłam firmę. A teraz mam ten niesamowity dar przeżywać wszystko jeszcze raz. W zeszłym roku zostałam drugi raz mamą. I już nie muszę się zastanawiać kiedy wrócić do pracy, bo wiem, że moim dzieciom jestem potrzebna tu i teraz. ☺Pozdrawiam Mamy ☺

  5. Piękny wpis. Byłam mamą niestety tylko na chwilę może kiedyś i mi będzie dane na dłużej. To naprawdę wielki dar o który trzeba dbać a Ty to wlasnie robisz. Dużo pomyślności dla Was.

    • Basiu, pozdrawiam Cię ciepło i życzę spełnienia – jeszcze wszystko przed Tobą :*

  6. Jeśli można pracować w wolnym zawodzie i z tego wyżyć, to zawsze warto to wykorzystać, nawet wtedy, gdy dzieci są już w szkole. Wtedy, wbrew pozorom, rodzice są jeszcze bardziej potrzebni. Mam tak. Mogę zabrać syna po lekcjach, zawieźć na zajęcia dodatkowe, zjeść wspólnie obiad, odrobić lekcje i zrobić wiele innych rzeczy codziennie. A że trzeba popracować wieczorem, to i tak wspólne spędzanie czasu z dziećmi tę niedogodność wynagradza. Lubię tak! Powodzenia! I uściski w Dniu Mamy?

  7. Pięknie to napisałaś, wzruszylam sie :)
    Masz ogromne szczęście, że masz mamę tak blisko. Ja często tęsknię za kawą z moja mamą, spacerem, wspólnymi zakupami.. niby dzieli nas tylko 200 km ale to wciąż daleko. Na szczescie jutro wybieram sie w rodzinne strony.
    Zosiu, wspaniałego dnia jutro dla Ciebie i Twojej Mamy :)
    Pozdrawiam

  8. Pani Zosiu pięknie Pani wygląda na zdjęciach. Gdzie można kupić taką sukienkę i buty?

  9. Bardzo lubię Twoją wrażliwość na codzienność i lekkość (de facto bardzo mi bliska), którą przekazujesz czytelnikom słowem i obrazem, a która jest mi równie bliska.?
    A ja jadę dziś do mamy z konwaliami. ?

  10. Wspaniale napisałaś o swojej mamie :) Ja moją uwielbiam i chcę by była zawsze blisko :)
    Deser wspaniały :)

  11. To było cudowne , po raz drugi dałaś mi nadzieje ze i ja uwolnię się z korporacji i będę mogła być częściej z córkami . Dziękuje ☺️

  12. Kochana Zosiu, bardz lubię odwiedzać Twój blog, bo fotgrafie są zawsze przepiękne i bije od Ciebie takie ciepło, że spędza tutaj bardzo miłe chwile.
    Życzenia dla mamy są oczywiście bardzo piękne…
    Ale… dywagowanie o nie pójściu do pracy za względu na dziecko… jestem rozwiedzioną mamą autystycznego chłopca, mieszkam za granicą… jeśli bym nie pracowała na 100 % w tak zwanej „korpo”, to nie stać by mnie było na nic.. ani na zajęcia stymulujące dla mojego synka, których on potrzebuje, ani na jakiekolwiek wakacje, na nic…
    Wszystko zależy naprawdę od osobistej sytuacji każdego i praca w czasie, kiedy dziecko jest małe, może być dobrowolnym albo sytuacją bez wyjścia…

    • Karino, oczywiście masz rację… jesteś bardzo dzielną osobą i życzę Ci jak najwięcej sił❤️

  13. Dziękuję Zosiu za ciepłe słowa i zrozumienie. Dzisiaj zrobiłam pannacottę i była wyśmienita :)

  14. Bez przesady Zosiu. Wszystko da się ogarnąć, a dziecko, które chodzi do żłobka lepiej się rozwija i przede wszystkim szybciej przyzwyczaja się do tego co i tak je czeka. Moje dziecko poszło do żłobka jak miało rok, bez żadnego problemu się zaklimatyzowało, bo było na tyle małe, że jeszcze wielu rzeczy nieświadome. W związku z tym bez większego problemu poszło do przedszkola, a gdyby nie żłobek to wtedy dopiero, ze świadomym wszystkiego 3latkiem, przeżywalibyśmy horror zostawiając córkę w przedszkolu. Owszem, czasem marudzi, żebym nie odjeżdzała, ale za chwile zaczyna się bawić z innymi dziećmi i ja spokojnie mogę jechać do pracy i cały dzień pracuję wiedząc, że krzywda się mojemu dziecku nie dzieje. Lubi panie, lubi bawić się z innymi dziećmi i wolę, żeby rozwijało się w żłobku, uczyło samodzielności, niż siedziało w domu z babcią, która będzie skakać na dzieckiem i rozpieszczać i przede wszystkim nie zapewni takich atrakcji jak wśród innych dzieci. A do tego naprawdę mam porównanie z córką koleżanki, która jest w tym samym wieku co moja córka i nie chodziła do żłobka, siedziała w domu z dziadkiem i wszystkiego uczyła się dużo później, niż moje dziecko.
    Odwożę dziecko do przedszkola, jadę do pracy, pracuję 8 godzin, czasem więcej, a po odebraniu dziecka, mamy czas na wspólne zabawy, chodzenie na plac zabaw, rower i inne. Zakupy robię w drodze powrotnej z pracy. W sprzątanie domu włączam córkę. Jak dziecko śpi to gotuję, prasuję, czasem w nocy pracuję, jak w pracy nie moge się wyrobić i jeszcze mam czas, żeby pomalować paznokcie i poczytać książkę. Chodzę regularnie do fryzjera i na aerobik, spotykam się ze znajomymi. I nie muszę angażować na okrągło innych członków rodziny w opiekę. Nie umniejszam roli babci, ale nie mogę zozumieć tego ciągłego marudzenia wszystkich znanych mi mam, że na nic nie mają czasu, że są ciagle zmęczone, albo że gdyby nie pomoc 5 innych członków rodziny to nie dałyby rady. Wszystko kwestia dobrej organizacji. Owszem, fajnie jak czasem babcia weźmie dziecko na noc w sobotę, abyśmy my mogli pójśc do kina, czy na imprezę, ale tylko tyle.

    • Ka, kazdy czlowiek i kazde dziecko jest inne.
      Ty nie wygladasz na osobe wrazliwa i pewnie Twoje dziecko takie nie jest (temperament jest dziedziczny), wiec moze dobrze mu w zlobku.
      Ale jest dziecko bardziej wrazliwe, to zmuszanie go do rozlaki gdy nie jest na to gotowe, moze prowadzic nawet do roznych zaburzen, np. mutyzmu selektywnego albo innych chorob psychicznych.
      Kazdy ma swoj sposob na zycie. Jesli dobrze Ci z tym, ze ktos inny wychowuje Twoje dziecko, to ok. Ale ja wole, by moje dziecko jednak roslo w atmosferze milosci, a tego zaden zlobek Ci nie da. Babcia to skarb i szkoda, ze to juz tak rzadki u nas model.
      Moje najpiekniejsze lata to wlasnie beztroskie czasy dziecinstwa, kiedy nie bylo zadnych obowiazkow, robilam kopytka z babcia, chodzilam do ogrodu, na piknik, z dziadkiem na lody.
      Z rodzicami tez spedzalam duzo czasu, bo mama zamiast na fitness, chodzila ze mna na dzialke, gdzie miala swoj fitness w postaci skopania grzadki itp.
      Co dziecku sie da, to tez sie potem dostanie.
      Jesli teraz koncentrujesz sie na sobie, to nie zdziw sie, jak na starosc Twoje dziecko powie Ci, ze ma swoje zycie i umiesci Cie w domu starcow.
      Mi rodzice nie mowili, ze oczekuja ode mnie, ze sie nimi zajme, ale wydaje mi sie to naturalne i piekne, ze w kochajacej rodzinie czlowiek nie jest nigdy sam: ani w dziecinstwie, kiedy to potrzebuje bliskosci i milosci, ani na starosc, kiedy potrzebuje opieki.
      Nie bede tez niczego oczekiwala od moich dzieci i jesli mi powiedza na starosc, ze nie moga sie mna zajac, to tez ok – ja swoja nagrode odbieram juz teraz, bo mi zajmowanie sie dzieckiem, obserwowanie, jak sie rozwija, sprawia wiecej przyjemnosci niz pojscie na imprezke czy na fitness.
      BTW. twierdzenie, ze dziecko lepiej sie rozwija w zlobku, jest dla mnie zupelnie niezrozumiale.
      Po pierwsze, poczucie bliskosci i milosci jest duzo wazniejsze niz nauka literek. To kapital na cale zycie, ktory ochronic potem moze przed nieudanymi zwiazkami i terapiami u psychoanalitykow.
      A dodatkowo zupelnie nie zgodze sie, ze w zlobku dziecko sie wczesniej rozwija. Oczywiscie, jesli rodzic/dziadek siedzi przed telewizorem caly dzien a dziecko jest zostawione same sobie, to tak moze byc. Ale jesli dziecko normalnie uczestniczy w zyciu, ma do dyspozycji puzzle, klocki, a opiekun miminalna chec nauki dziecka czegokolwiek, to moim zdaniem i tak nauczy sie tego, co trzeba. Mnie wychowywali dziadkowie i rodzice i jak poszlam do 6-latkow, to liczylam, czytalam i pisalam najlepiej w grupie, a w szkole zawsze bylam prymuska. Ale podkreslam, ze nawet jakby tak nie bylo, to i tak uwazam, ze zaangazowani i kochajacy dziadkowie sa nie do przecenienia, bo zaden zlobek prawdziwej milosci nie da, a to dla dziecka jest kluczowe.
      No ale tak jak powiedzialam: nie twierdze, ze moj model zycia jest lepszy.
      Chce powiedziec, ze Twoj post pokazywal jedna tylko perspektywe, a ja chcialam Ci pokazac tez inny punkt widzenia.

    • Marta, a skąd wniosek, że ja i moje dziecko jesteśmy niewrażliwe? Ja jestem niewrażliwa, bo oddałam dzicko do żłobka, a dziecko jest niewrażliwe, bo chętnie tam chodziło?
      Zarzucanie mi, ze koncentruję się na sobie również nie jest ok, bo wyraźnie napisałam, że poza czasem, gdy moje dziecko było w złożbku (a teraz w przedszkolu) cały czas spędzamy razem. Angażuję babcię w opiekę, tylko wówczas, gdy chcę wyjść wieczorem ze znajomymi lub pojechać do fryzjera, na aerobik chodzę wieczorem, gdy dziecko śpi (żebyś mi jeszcze nie zarzuciła, że jestem wyrodną matką to oczywiscie zostaje z tatą, a nie samo w domu), wieczorami, tak jak napisałam, robię też rzeczy, których nie mogę zrobić przy dziecku typu prasowanie, a jak się dobrze zorganizuję i z wyprzedzeniem zaplanuję kiedy pranie, kiedy prasowanie, a kiedy trzeba garnek zupy ugotować to udaje mi się też wygospodarować czas na poczytanie książki. Osobiście uważam, że dobrze jest też znaleźć czas na własne przyjemności. I nie mogę zrozumieć matek, które na nic nie mają czasu i są ciagle zmęczone i wiecznie narzekające. Ja kocham moje dziecko, uwielbiam swoją pracę i znajmoych i jestem zadowolona z mojego życia, choć faktycznie ciągle niewyspana, ale nie narzekam, bo tak wybrałam i w czasie gdy moje dziecko śpi wolę iść na aerobik lub spotkać się ze znajomymi, niż leżeć przez tv.
      Zatem napisałam ten komentarz, aby pokazać, że można znaleść czas na wszystko, a nie po to, aby obrażać babcie (bo może sama kiedyś nią będę) i wychwalać żłobki (choć patrząc z perspektywy czasu osobiście cieszę się, że moja córka chodziła do żłobka). I wbrew temu co myślisz moja córka wyrosła na grzeczną i wrażliwą dziewczynkę, nikogo nie bije, jest pogodna, chętna do pomocy, od małego, gdy ktoś płakał to podchodziła i przytulała, zatem nie zaobserwowałam, aby miała jakiekolwiek problemy psychiczne z tego powodu, że chodziła do żłobka. A z moją wrażliwością chyba też nie jest tak źle, bo piekuję się moimi rodzicami (jako jedynaczka nie mam nikogo do pomocy) i co więcej dzidkami, który są już niestety starzy i schorowani. Moi rodzice też pracowali jak ja byłam mała, ale w wolnym czasie mnie wychowywali, więc to nie jest tak, że na dobrych ludzi wyrastają tylko ci co siedzili z mamą lub babcią w domu, a ci których rodzice pracowali to wyrastają na złych ludzi.
      I osobiście znam ludzi którzy chodzili do żłobka i wyrośli na normalnych i tworzą normalne zwiazki (np. mój własny, osobisty mąż) oraz takich, którzy siedzili w domu z babcią, nawet do 6 roku życia (mój osobisty kuzyn) i teraz mają problemy ze stworzeniem normalnego związku. Więc to chyba jest tak jak napisałaś, że każdy jest inny. U nas żłobek sprawdził się super, dlatego jestem zadowolona i polecam, choć moze faktycznie są dzieci, które mają problem z rostaniem z rodzicem i żłobek się nie sprawdzi. Choć rozmawiałam z 2 znajomymi psychologami i obaj stwierdzili, że większym zaburzeniem u dziecka jest nadmierne przywiązanie do rodzica, niż to, że dziecko bez problemu rozstaje się z rodzicem. Ponadto obaj potwierdzili, że ich zdaniem roczne dziecko (dlatego dobrze, że urlop macierzyński został wydłużony do roku, bo jednak półroczne dziecko to najbardziej potrzebuje jeszcze mamy i świętego spokoju) potrzebuje już różnych bodźców i różnych ludzi w okół, aby się rozwijać. Zatem jak już kiedyś będę miała 2gie dziecko to bez wachania również zapiszę je do żłobka z dzieją, że się bez problemu zaadaptuje, chociaż patrząc na znajomych, który mają po dwoje dzieci, znowu muszę powtórzyć po Tobie, że każde dziecko jest inne – w rodzinie może być dwoje dzieci, wychowywanych przez tych samych rodziców, w ten sam sposób, a jednak dzieci są całkiem inne.
      I dla mnie jak najbardziej stweirdzenie, że dziecko w żłobku rozwija się lepiej jest zrozumiałe. Nie chodzi o czytanie i pisanie, ale ja np zauważyłam u mojego dziecka, że obserowała starsze dzieci i powtarzała. Starsze dzieci jadły same to też wyrywała łyżeczkę i próbowała sama, starsze dzieci siadały na nockniku to ona też chciała itp. Więc jak porównywałam do dzieci znajomych, które są w tym samym wieku, a siedziały w domu to tego typu rzeczy moja córka robiła dużo szybciej.
      I na koniec oczywiście nie wzięłaś też pod uwagę faktu, że może nie miałam innej opcji, niż posłanie dziecka do żłobka? Bo babcie pracują, a nie nas po prostu nie było stać na to, żebym została w domu na urlopie wychowawczym. I nie chodziło tylko o zwykłe „zaciskanie pasa”, ale o to, że pensja męża po prostu nie starczyłaby na opłacenie wszystkich rachunków i utrzymanie się (od razu uprzedzam, że moja pensja nie jest wydawana na ekskluzywne wakacje, czy drogie torebki, tylko na normalne życie).
      Więc jak najbardziej rozumiem twój punkt widzenia i oczywiscie kazdy ma prawo żyć jak uważa za stosowne, ale zarzucanie obcej osobie na podstawie kilku napisanych przez nią zdań, że jest niewrażliwa i skoncentowana na sobie jest bardzo nie w porządku.

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.